Echo Maryi Królowej Pokoju
Strona Główna » Menu » Menu Górne » Strona Główna » Orędzie z 25.03.2021r. + wywiad z Mariją

Orędzie z 25.03.2021r. + wywiad z Mariją

Orędzie z 25 marca 2021r.

„Drogie dzieci! Również dziś jestem z wami, by wam powiedzieć: kochane dzieci, kto się modli nie boi się przyszłości i nie traci nadziei. Jesteście wybrani, by nieść radość i pokój, bo należycie do mnie. Przyszłam tu jako Królowa Pokoju, bo diabeł chce niepokoju i wojny, chce wypełnić wasze serce lękiem o przyszłość, a przyszłość należy do Boga. Dlatego bądźcie pokorni, módlcie się i powierzcie wszystko w ręce Najwyższego, który was stworzył. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie”.

 

O. Livio: Mario! Obiecałaś, że opowiesz nam o dzisiejszym objawieniu, które było niezwykłe.

Marija: Rano obudziła mnie litania do Matki Bożej śpiewana przez pielgrzymów z Europy Wschodniej. Dziś jest wielkie święto, tego dnia Maryja powiedziała - Tak - i dzięki temu stała się Matką naszego Zbawiciela. Kiedy Matka Boża przychodzi, zwykle pozdrawia nas słowami: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. A my odpowiadamy: „Zawsze niech będzie pochwalony Jezus i Maryja”. Potem Matka Boża milczy, słucha nas, albo coś mówi. Natomiast dzisiaj, w momencie objawienia, być może pod wpływem tego szczególnego dnia, który był przepełniony modlitwą, rozważaniem tak wypowiedzianego przez Maryję, poczułam ogromne pragnienie, żeby Jej podziękować. Przecież gdyby nie powiedziała tak, Jezus nie mógłby się narodzić, Duch Święty nie mógłby na Nią zstąpić. Dziękowałam nie tylko za Jej tak, a za Jej obecność pośród nas, jak Elżbieta, kiedy powiedziała: „A skądże mi to, że matka mojego Pana przychodzi do mnie”. To był dla mnie bardzo wzruszający moment, kiedy mogłam podziękować Maryi za Jej obecność.

Tym razem, jak nigdy dotąd, to ja zaczęłam rozmowę, dziękując za Jej obecność, za to, że powiedziała tak i prosząc, aby upodobniła nas do siebie, by sprawiła, że będziemy mówili Bogu tak w całym naszym życiu, prosząc, byśmy mogli odpowiedzieć na to wezwanie, na ten wielki Jej dar. Myślę, że nie tylko ja tak czuję, jako widząca, ale my wszyscy. Polecałam Jej wszystkie osoby, za które się modlę, cały świat, całą przeszłość i przyszłość. Kiedy Matka Boża przekazywała orędzie, była tak cudowna, że wzruszyłam się do łez, czułam głęboką radość, bo czułam, że w tym momencie wraz z Nią przyszło do nas Niebo. Popłynęły łzy wdzięczności. Maryja swoją obecnością dodaje nam otuchy.

Moment dzisiejszego objawienia był szczególny. Zwykle, kiedy jest jakieś święto, Matka Boża przychodzi, przekazuje orędzie, modli się nad nami, błogosławi – i odchodzi. A dzisiaj została dłużej. Modliła się nad nami. Miałam takie odczucie, że radowało Ją przebywanie z nami, tu, na ziemi. A to coś bardzo rzadkiego. Bardzo mnie to poruszyło, bo poczułam, że Jej obecność jest dla nas zaproszeniem, byśmy byli święci tak jak Ona, byśmy mówili Bogu tak całym naszym życiem, tak jak Ona i że Pan Bóg działa, Duch Święty działa przez nas. Dlatego mówię, że to było coś nadzwyczajnego. Nie tylko modlitwa z Maryją, nie tylko spotkanie z Nią, nie tylko to, że dała nam orędzie… to było coś więcej, moje serce to czuło i chciałam podzielić się z wami tym niezwykłym dniem.

O. L.: Czy miała także królewską szatę?

M.: Tak! Zawsze, kiedy jest święto, Matka Boża przychodzi w złotej szacie. Dziś Jej szata była jakby haftowana złotem.

O. L.: Pamiętam jak opowiadaliście mi kiedyś, że 25 marca Maryja jest szczęśliwa, bo tego dnia Ona sama otrzymała wielką łaskę. Odkryła, że została wybrana do wielkich rzeczy.  Za pierwszym razem, 25 marca 1982 r. – i chyba Vicka mówiła o tym w książce o. Bubalo, że Matka Boża tańczyła z radości. Pamiętasz to?

M.: Nie, nie pamiętam. Wiem tylko, że to dzień wielkiego święta. Tego dnia składaliśmy Jej nasze drobne podarki, modlitwy, kwiaty… dziś też ofiarowałam Jej pierwsze wiosenne kwiaty, fiołki, pierwiosnki, bo odmawiając Różaniec Święty na zewnątrz, zbierałam polne kwiaty, zrobiłam z nich bukiecik i ofiarowałam Matce Bożej. Kiedy myślimy o Maryi, w sercu wszyscy czujemy się dziećmi. Jestem już dojrzałą kobietą, ale w moim sercu nadal mieszka dziecko. Dlatego zebrałam kwiaty, aby ofiarować je Maryi. To Ona sprawiła, że rozmiłowaliśmy się w Niej, a kiedy Ją pokochamy, Ona prowadzi nas do swego Syna, Jezusa, który jest Drogą, Prawdą i Życiem.

O. L.: Czy Matka Boża lubi kwiaty? Często o nich mówi...

M.: Tysiące razy… Matkę Bożą zawsze cieszą kwiaty. Kiedy widzę jakiś kwiat, moja pierwsza myśl jest taka, żeby dać go Maryi. To silniejsze ode mnie. Może to dziecko, które ciągle jest w moim sercu, ale często zbieram dla Niej kwiaty. Miesiąc temu, kiedy kwitły migdałowce, zerwaliśmy kilka gałązek, zawsze z myślą o Matce Bożej. Moja ziemska mama, której już nie ma, nie była zachwycona, kiedy przynosiłam do domu gałązki migdałowca. Mówiła: „Zniszczyłaś drzewo! Z tych kwiatów już nie będzie owoców”. A Gospę kwiaty zawsze radują.

O. L.: Pamiętam jak kiedyś, mówiąc o swoim tak, Matka Boża powiedziała: <Tak, tak, mówicie: tak, tak>. Powtórzyła to dwukrotnie, pamiętasz?

M.: Matka Boża wezwała nas nie tylko do tego, by powiedzieć tak. Również w dzisiejszym orędziu, prosi z pokorą, byśmy się modlili. Tyle razy zachęcała nas, pomagała, ponaglała nas, byśmy się modlili. Już w 2000 r. powiedziała, że: kto się modli, ten nie boi się przyszłości. Powiedziała wtedy, byśmy poświęcili się Jej Niepokalanemu Sercu i Sercu Jej Syna, a wtedy szatan nie będzie mógł wyrządzić nam krzywdy. Dzisiejsze orędzie jest podobne, a jednocześnie widzimy jak działa diabeł, który chce wzbudzić niepokój, chce wojny, chce wypełnić nasze serca lękiem.

O. L.: W ciągu ostatnich sześciu miesięcy Maryja już trzeci raz mówi o wojnie: w październiku, w lutym, i teraz – w marcu. Mówiła, że szatan chce nienawiści, że chce wojny. Dzisiaj powiedziała, że diabeł chce niepokoju, czyli zamieszania, wojny. W ubiegłym miesiącu powiedziała, że trzeba modlić się i pościć, aby powstrzymać wojny. Pamiętam jak opowiadałaś o drugim dniu objawień, 26 czerwca, kiedy schodziłaś ze wzgórza, a Gospa przekazała ci ważne orędzie dotyczące pokoju. Wtedy Maryja mówiła przede wszystkim o wojnie z Bogiem i o pokoju w znaczeniu pojednania się z Bogiem. Jak rozumiem, to wojna człowieka z Bogiem prowadzi do wojen pomiędzy ludźmi. A zatem, przede wszystkim powinniśmy pojednać się z Bogiem, jeżeli chcemy pokoju na ziemi.

M.: Dokładnie to mówi Matka Boża, powtarza, i dokładnie o to nas prosi. Jest u nas takie przysłowie: „diabeł nie śpi”. Nam się wydaje, że poszliśmy do przodu, ale w ludzkich sercach wciąż narasta niepokój, trwa nieustanna rywalizacja: kto jest silniejszy. Kiedy przyjrzeć się światu, Chiny chwalą się, że mają potężną broń, także Korea Północna, organizuje marsze i parady militarne, jak w Rosji czy w Ameryce. U nas niedawno mówiono o Serbii, która zakupiła jakieś nowoczesne helikoptery… innymi słowy, człowiek czuje się potężny, kiedy ma tego rodzaju żelastwo i myśli, że dzięki temu jest bezpieczny.

Tymczasem wczoraj, po latach, spotkałam kapłana, którego poznałam kiedyś w Rosji. Wczoraj z nim rozmawiałam. Powiedział mi, że sytuacja na świecie nie jest dobra. Rosja chce być wielkim mocarstwem, Ameryka ciągnie w drugą stronę, chce być światową potęgą, wywołując niepokoje pod pretekstem wolności i demokracji. A w rzeczywistości, jeśli nie mamy Boga, nie mamy szacunku, nie tylko do życia. Doszło do tego, że człowiek zabija własne dzieci. Ile jest aborcji? Tu nie trzeba żadnej wojny. Ile niewinnych dzieci zostało zabitych? Robi się badania, i kiedy się okazuje, że dziecko może mieć jakąś wadę, lekarze pytają: „To co robimy?”. Często dochodzi w takich sytuacjach do aborcji. Znam wiele osób, które powiedziały „Nie!”, a potem na świat przychodziły dzieci zupełnie zdrowe! Już nie wierzymy w cuda. Przestaliśmy wierzyć w Boga. Jestem przekonana, także jeśli chodzi o tę pandemię, że jeśli naprawdę będziemy wierzyć i modlić się, to wszystko się skończy. Trzeba tylko zaufać Bogu. - 3000

O. L.: Twoim zdaniem, czy bardziej powinniśmy bać się wirusa czy wojny?

M.: Najbardziej powinniśmy się bać o własną duszę. Bo życie to tylko podmuch. A jeśli nie zaczniemy troszczyć się o swoją duszę, zaczynamy się niepokoić, zaczynamy się bać, zaczynamy się obawiać, że zabraknie nam rzeczy materialnych, zaczynamy wojnę przeciwko Bogu, a to do niczego dobrego nie prowadzi. Nawet lekarze mówią, że jeśli ktoś się modli, potrafi walczyć z każdą chorobą i wygrać. Jeśli się modlimy, jesteśmy pozytywnie nastawieni do świata. Chrześcijanin jest pogodny, współpracuje z Bogiem, a Bóg uzdrawia. Bóg nie jest jakimś ozdobnym bibelotem, On mieszka pośród nas, Bóg jest naszą Drogą, Prawdą i Życiem. A dziś, kiedy świętujemy ten dzień, gdy Duch Święty zstąpił na Maryję, gdy dokonało się Wcielenie, gdy Słowo stało się Ciałem w łonie Maryi Dziewicy, naszej ukochanej Matki, Ona stała się tą, która niesie nas przez pustynię do nowego życia.

Ona mówi: „Nawracajcie się! Wierzcie w Ewangelię! Powróćcie do Boga, bo bez Boga nie ma przyszłości!”. Matka Boża nas wzywa, byśmy byli pogodni, pokorni, byśmy się modlili.  Przecież Pan Jezus powiedział, że kołaczącemu otworzą. Módlmy się wspólnie! Módlmy się także o to, aby Bóg wyzwolił nas od tej pandemii, która nieustannie się zmienia, nawet naukowcy nie wiedzą, skąd się to wzięło i co będzie dalej. Mówi się teraz o szczepieniach, a tak naprawdę szukają jakiegoś rozwiązania po omacku, szukają światełka w ciemności. A Matka Boża mówi, że to Bóg jest naszą światłością, że nasza przyszłość jest w Bogu. Dlatego mówię: pomóżmy Bogu, i pomóżmy sobie. Matka Boża powiedziała: „Jeśli się modlicie, jeśli otwieracie wasze serca, wtedy mogę wam pomóc”. Ale my już nie mamy wiary! Dlatego Matka Boża nawołuje, żebyśmy powrócili, przypomina, że należymy do Niej.

O. L.: Jesteście wybrani, by nieść radość i pokój, bo należycie do mnie.

M.: Właśnie tak! Matka Boża mówi: należycie do mnie. Ja was chronię, ja was prowadzę, ja wam pomagam, słucham waszych modlitw, zanoszę je do mego Syna Jezusa. Nie bójcie się! Kiedy przyszedł czas, Józef usłyszał te słowa: „Nie bój się, Józefie. Nie bój się wziąć do siebie Maryi, swej małżonki”. Gdy chciał Ją oddalić, gdy nie rozumiał, co się dzieje. My dzisiaj też nie rozumiemy. A Matka Boża mówi: Nie bój się. Nie lękaj się o swoje życie. Zajmij się Bożymi rzeczami. Pan Bóg powiedział, że bez Jego woli włos ci z głowy nie spadnie.

O. L.: To orędzie jest majestatyczne, królewskie. Wypowiedziane przez królową, która dzierży w dłoniach historię całego świata. Uderzył mnie majestat, potęga i siła, które płyną z tych słów. Jest także bardzo mocne zdanie. Maryja powiedziała: <przyszłość należy do Boga>. Przyszłość nie należy do nas, nie należy do świata. Świat nie może planować przyszłości, nie panuje nawet nad teraźniejszością. Przyszłość jest w ręku Boga. Jedyne wyjście to wierzyć i zaufać Bogu.

M.: Dokładnie tak. Dlatego Gospa powiedziała, żeby modlić się z pokorą: „bądźcie pokorni, módlcie się i powierzcie wszystko w ręce Najwyższego, który was stworzył”. Bóg wie czego potrzebujemy. Mamy bardziej Mu zaufać. Dziś wieczorem, w czasie Mszy Świętej, podczas modlitwy wiernych, modliliśmy się za wszystkie osoby, które były w Medziugorju, za tych wszystkich, którzy mieli tę możliwość i tę łaskę, żeby odczuć obecność Maryi. Czekaliśmy w kaplicy na orędzie, modląc się. Były obecne osoby, które tłumaczą orędzie na różne języki, i kiedy usłyszeliśmy od Niej, że zostaliśmy wybrani, że Ona przyszła do nas jako Królowa Pokoju, wszyscy poczuliśmy wdzięczność, pomyśleliśmy o tych wszystkich osobach, który otrzymały tę łaskę, że mogły przyjechać do Medziugorja, spotkać Matkę Bożą w swoim sercu, nawrócić się, powrócić do Boga, wrócić do modlitwy i zacząć od nowa, w przekonaniu, że śmierć nie ma ostatniego słowa.

Pomyśleliśmy o tych wszystkich, którzy już nie żyją, ale odeszli mając wiarę. Niedawno był pogrzeb naszego przyjaciela z grupy modlitewnej. Lekarze powiedzieli jego żonie, że nie da się nic zrobić, a ona stwierdziła, że są gotowi przyjąć wolę Boga. Ten człowiek zmarł, zostawił troje dzieci, ale mamy tę świadomość, że życie i śmierć są w ręku Boga. Matka Boża powiedziała o o. Slavko: „Wasz brat, Slavko, narodził się dla Nieba”. Wcale nie mówiła o śmierci, bo my boimy się śmierci. Tymczasem dla chrześcijanina nawet śmierć niesie radość. Kiedy spotykasz Boga, nawet jeśli jesteś biedny, twoje serce jest pełne radości. Nawet jeśli nie masz domu, tylko jakąś lepiankę. Nie myślisz o rzeczach materialnych, bo twoje serce myśli o tym, co Boże. Zaczynamy zupełnie inaczej myśleć, inaczej patrzeć na świat. Matka Boża kiedyś powiedziała: „Chcę, żebyście przeżywali raj już tu, na ziemi”. Wzywa do tego nas wszystkich.

O. L.: Powiedziałaś kiedyś, że Maryja jest Niewiastą przyszłości. To znaczy: Bóg jest naszą przyszłością, wszyscy zmierzamy do Boga, to nie podlega dyskusji. Matka Boża mówi: „Jesteście wybrani, by nieść radość i pokój, bo należycie do mnie”. Może niektórzy myślą, że nie zostali wybrani. Co powiedziałabyś takim osobom?

M.: Wszyscy zostaliśmy wybrani. Tylko od nas zależy w jaki sposób odpowiemy. Matka Boża powiedziała: „Jesteście wybrani, by nieść radość i pokój, bo należycie do mnie”. Chce przez to powiedzieć, że to my Ją spotkaliśmy. Za chwilę będziemy przeżywać Wielki Tydzień, to czas głębokiego smutku, płaczu i łez – które stanowią nieodłączną część naszego życia. Matka Boża patrzyła, jak Jej Syn był ukrzyżowany i umarł na Krzyżu. Ale Ona była silną kobietą. Każdy z nas ma jakiś krzyż, ale Matka Boża nas wzywa. Nawet jeśli cierpimy, będziemy mieli w sobie radość i pokój. Matka Boża chce, byśmy zostali świętymi. A święci są często Bożymi szaleńcami, nikt ich nie rozumie. My też powinniśmy być trochę szaleni. W swoim dążeniu do świętości mamy pamiętać, że chodzimy po ziemi. Dziś wieczorem powiedziałam, że muszę się ładnie ubrać i uczesać, bo przychodzi Matka Boża. Kiedy weszłam do kaplicy, jakaś dziewczyna powiedziała: „Jak pięknie wyglądasz!”. A ja jej odpowiedziałam, że to i tak nie wystarczy na spotkanie z Matką Bożą. Ona jest dla nas przykładem, a my powinniśmy Ją naśladować naszym życiem, we wszystkim, także w sposobie zachowania i ubiorze.

Dziś jest dzień świąteczny, więc należy ubrać się odświętnie, a nie byle jak. Pamiętam jak kiedyś zachorowałam, jako nastolatka. Dużo pościłam, modliłam się, nie spałam w nocy, chodziłam na Kriżewac, na Wzgórze Objawień. W pewnym momencie mój organizm nie wytrzymał. Pojawiły się bóle mięśni, problemy z sercem, ogromne osłabienie. Lekarze stwierdzili, że to z przemęczenia. Bardzo dużo pościłam. Matka Boża prosiła o post w środy i w piątki. W czwartki też nic nie jadłam, przychodziło wielu pielgrzymów. W piątki znów pościłam. W soboty przyjeżdżało mnóstwo Chorwatów, więc wychodziłam z domu, ze względu na rodzinę, bo ci ludzie szukali mnie. Modliliśmy się z pielgrzymami, przychodziła jedna grupa za drugą. W niedziele często zostawaliśmy w kościele, żeby pomagać siostrom.  Bardzo mało spaliśmy. Pomagaliśmy w sprzątaniu, myliśmy posadzkę w kościele, trzeba było także schylać się czyścić ławki, bo niektórzy przyklejali pod spodem gumę do żucia. Pamiętam, że przed świętem Niepokalanego Poczęcia lekarka powiedziała mi, że mój organizm jest wyczerpany, że nie mogę tyle pościć, bo to jest czas wzrastania. Byłam wtedy bardzo szczupła, ale nie martwiłam się tymi problemami, bo myślałam że zaraz umrę i prędzej pójdę do Nieba. Byłam bardzo osłabiona, męczyłam się przy najmniejszym wysiłku. Powiedziano mi, że mam leżeć w łóżku, odżywiać się i odpoczywać. Pierwszy raz w życiu nie mogłam ofiarować żadnych wyrzeczeń odprawiając nowennę. Moja nowenna polegała na tym, żeby jeść. W pewnym momencie przyszła Matka Boża, powiedziałam, że jest mi przykro, że chciałam ofiarować Jej jakieś wielkie wyrzeczenie, ale mi nie pozwolono, musiałam być posłuszna rodzicom, nie chciałam się z nimi kłócić. Okazałam posłuszeństwo, także dlatego, że byłam osobą widzącą.

A Matka Boża powiedziała mi: dziś jest święto. Spodziewałam się, że założysz tę ładną piżamę, którą masz w szafie. I wtedy, już po objawieniu, wyciągnęłam z szafy najładniejszą piżamę, którą trzymałam na specjalne okazje. A to była specjalna okazja, pomimo choroby. Ojciec Slavko, jako mój przewodnik duchowy, przychodził do mnie codziennie z Komunią Świętą, a ja odzyskałam równowagę i nie mam już takich problemów ze zdrowiem. Wszyscy powinniśmy osiągnąć równowagę. Wszyscy zmagamy się z różnymi problemami, nie umiemy sobie poradzić, walimy głową w mur. A trzeba z pokorą dążyć do równowagi, oddawać Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga.

O. L.: Mario, na koniec chcę cię spytać, czy powinniśmy zadać sobie trud, żeby przystąpić do spowiedzi przed Wielkanocą, pomimo wirusa, pomimo lockdownu i obostrzeń?

M.: To jest problem we Włoszech. Nie znam dokładnie sytuacji, nie wiem, czy kościoły są jeszcze otwarte… 

O. L.: Tak.

M.: Spowiedź wielkanocna to nie tylko obowiązek. Matka Boża nas prosi, żebyśmy spowiadali się co miesiąc. Przede wszystkim chcę powiedzieć: świętość, świętość i jeszcze raz świętość, bo bez świętości nie ma pokory. Świętość oznacza także nawrócenie, oznacza także sakramenty, nie tylko spowiedź, ale nowe życie dzięki dobrej spowiedzi, życie w łasce. Widziałam wiele osób, zwłaszcza starszych, które boją się pójść do kościoła. Ze strachu przed wirusem. Ale przecież są zachowane wszystkie środki ostrożności, dystans, itd. W kościele się nie zarazisz. Kościół jest duży, można sobie znaleźć miejsce, można pójść każdego dnia, nie tylko w niedzielę. To byłoby piękne, gdyby codziennie nasze kościoły były pełne, jak w niedzielę. A nawet bardziej: jak na Wielkanoc.

Niedługo zaczyna się Wielki Tydzień, będziemy przeżywać Mękę Pańską. Pamiętam, jak w naszych domach śpiewało się pieśni pasyjne, mój ojciec znał je na pamięć. Można z łatwością znaleźć tradycyjne modlitwy w internecie. Zacznijmy modlić się wspólnie w rodzinie. Oderwijmy się od komputera i od telewizji, od tych wszystkich rzeczy, które odrywają nas od Boga. Niech ten Wielki Tydzień stanie się wielkim zwrotem w naszym życiu duchowym, a zobaczycie, że będziemy pogodni i nie będzie nam straszny żaden wirus. Należymy do Boga, a wirus pochodzi od złego i nie ma dla niego miejsca. Tam gdzie jest Bóg, nie ma miejsca dla diabła. Trzeba się modlić!

O. L.: Jestem przekonany, że gdybyśmy się modlili, Maryja mogłaby sprawić, że wirus zniknąłby w mgnieniu oka. Modlitwa czyni cuda. Gospa o tym mówiła, ty powtarzałaś te słowa wiele razy, są dla nas pocieszeniem.

M.: Chcę powiedzieć, że trzeba się modlić. Wiem, że mamy w sercu wiele trosk. Boimy się o przyszłość, o pracę, o dom, o dzieci, o wnuki… ale ofiarujmy wszystkie nasze trudności Bogu. Osoby, które się modlą, wielokrotnie i na różne sposoby doświadczyły tego, że Bóg się o nas troszczy, że wysłuchuje naszych modlitw. Pomódlmy się w intencji wszystkich osób, abyśmy powiedzieli Matce Bożej tak, byśmy powiedzieli, że chcemy za Nią podążać, że chcemy Ją kochać, że tak jak Ona chcemy powiedzieć Bogu tak i postawić Go na pierwszym miejscu w naszym życiu. 

Marija i o. Livio odmówili na koniec Magnificat oraz Chwała Ojcu, i o. Livio udzielił błogosławieństwa.

     
  • Bieżące wydanie w formacie PDF "Echa Medziugorja" zawiera tylko 1 stronę wydania papierowego. Osoby zainteresowane otrzymywaniem pełnej wersji „Echa” drogą elektroniczną, proszone są o podanie swoich danych ... (czytaj więcej)